Podróż odbyliśmy oczywiście
koleją, na szczęście w wagonach sypialnych
W samej Moskwie poruszaliśmy się
metrem
Zaraz po przyjeździe byliśmy
bardzo głodni
więc Zosia podgryzała sobie
(czyli mi) paluszki przed drugim daniem.
Na szczęście obsługa była
szybka i szczęśliwie dobrnęliśmy do deseru.
Zwiedzanie oczywiście zaczeło
się od Placu Czerwonego
na którym straciłem na chwilę
równowagę (ducha)
a Zosia ze strachu udała się pod
obronę milicji.
Nie dała spokoju także
prezydentowi.
Nareszcie sami, na starym Arbacie.
Jednak i tu Zosia grała gwiazdę.
Cokół opuszczony przez Feliksa
Zygmuntowicza
A tu cerkiew w Zagorsku
Odwiedziliśmy też wszystkie
restauracje (tu indyjska)
I bawiliśmy się na dansingu w hotelu Moskwa.